07.12.2004 :: 15:15
Zapomniałam Wam napisać, że wczoraj oprócz świeta Mikołajkowego, miałam też święto z moim "kochanie". 33 miesiace to już, jak dla mnie, spory kawałek. W drodze z cafe wymyśliłam, że miło by było, gdybyśmy jednak jakoś miło spędzili ten dzień. Poszłam do pobliskiej Pizzerii zarezewowałam stolik w ustronnym miejscu, złożyłam zamówienie (żeby niespodzianka była jeszcze większa) i z pełną nadzieją, że ten dzień będzie przełomem w naszych oschłych stosunkach, poszłam się upiększać [jeżeli w ogóle da się coś z tym jeszcze zrobić:)] Czekałam na cud, że znowu zaiskrzy, że będzie choć trochę jak dawniej, że znowu się w sobie zakochamy a raczej przypomniny, że tak jest naprawdę. No i było super, wino, dobre jedzonko, miła atmosfera, nawet właściciel, który to przygotował spisał się rewelacyjnie. Świece biały obrus... no cholernie romantycznie. Nawet się nie spodziewałam. Już nawet myślałam,że się udało. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że moje kochanie umówiło się ze swoją mamusią na kawę. Szok, w sumie sama się zgodziłam, żebyśmy pojechali, ale nie sadziłam, że spędzimy tam aż tyle czasu. wyszliśmy o 22.00 tylko dlatego, że go stamtąd "wyszarpałam". Kurwa, to ja się tu staram a on mi każe siedzieć u jego mamci dwie godziny i jeszcze robi mi wyrzuty, że "miałam kwaśną minę"!!!!!!! Jak wróciliśmy poszłam spać. Nie miałam ochoty nawet na seks. Żygać mi się chce już ta całą sytuacją. Gdybym tylko mogła odejść....