22.12.2004 :: 16:48
...Wezwałam dziś do siebie śmierć... I przyszła.... I była Aniołem !.. W skrzydłach zamiast piór miała żyletki i dziurę po kuli na czole... Zamiast korali na szyi - sznur, tabletkami wypchane kieszenie, i rzeką mokry strój i do nóg przywiązane kamienie... A w pierś wbity nóż, a za uchem miała skręta, cierniową koronę wplątaną we włosy... ...Już na zawsze Ją zapamiętam... ...Zawołałam dziś sobie smierć... I przyszła... Lecz me podcięte żyły wyśmiała... Powiedziała, że ja sobie z Niej kpię ! I swój numer komórki mi dała.... Patrzyła na mnie z ironią swymi naćpanymi oczami i zakazała mi się już bawić z gazem, żyletkami, prochami.. ..A gdy na serio postanowię umrzeć to mam zamiast tej durnej zabawy po prostu zadzwonić do niej a na swych skrzydłach szybko się zjawi... ...Zawołałam dziś sobie smierć... A ona popukała się w głowę ! Powiedziała, że zamiast wzywać Ją powinnam wezwać pogotowie... ...Zawołałam dziś sobie śmierć... A ona odwróciła się na pięcie ! Krwawiąc patrzyłam jak odchodzi gubiąc żyletki na każdym piętrze... Poprostu mi się podobał i tyle.